top of page

Higiena i sprzątanie

"Wszystko się prało w ręku. Maszyn żadnych nie było. Się gotowało. Prane było na tarze. U nas to się nazywało waschbrett. One metalowe wszystkie były. Jak córki starsze były to pomagały mamie. Jak nas 10 osób było to dużo tego prania zawsze było. Proszki już były. Początkowo używało się szarego mydła, później już były mydła zapachowe. Do zmywania naczyć jak coś było do szorowania to się piasek z dworu przynosiło i tym piaskiem się czyściło. To był taki biały, czysty piasek. Mieliśmy takie specjalnie miejsce skąd go czerpaliśmy. Włosy sie myło szarym mydłem. Nieco później już szampony były."

Pani Marta, gmina Jedwabno


"A włosy szarym mydłem się myło. Niektórzy płukali octem, żeby były miękkie. Niektórzy też wodą z brzozy płukali czy czymś. Jak ktoś miał ładne włosy, to i tak miał ładne. A jak słabe, to nic nie pomoże. A do układania włosów, to nożyce takie-lokówki na gorąco były. To miało i 1 i 2 i 3 i nawet 4 takie fale i to się wkładało do kuchni kaflowej i nagrzewało. Potem trzeba było sprawdzić na gazecie, czy już nagrzane, czy się fale robią. To takie miało rączki zaciskane jak nożyczki. I trzeba było uważać, żeby nie popalić. No i były i wałki i papiloty. A później już się trwałą robiło. A kremy? No jak to mówią: „nie pomoże mydło, kal to straszydło” (śmiech). Ja w życiu kremu żadnego nie używałam."

Pani Edelgart, gmina Stawiguda


"Kiedyś to pranie czystsze było. A przed franią, to się prało normalnie na tej tarze. No proszki byli. Później było szare mydło, takie zwykłe też było. To to szare mydło się w wodzie rozpuszczało i też się prało. Ta tara nazywała się po naszemu Waszbreht. Kiedyś jeszcze, jak ładna trawa była, to bielnik się mówiło. To były takie lniane prześcieradła, to były ciężkie do prania, to się rozłożyło na tę czystą trawę i się konewką wody polało. To wybielało zawsze. One szare były, te lniane pościele. A później słońce wypaliło i było bielutkie i czyste. A len się kupowało. Bo do tkania trzeba było mieć maszyny. To raczej się kupowało. Ludzie nie mieli w domu krosien. Ale kołowrotek mieliśmy do wełny. Bo owce mieliśmy, to mama przędła i robiła potem na drutach. Ja miałam maszynę do szycia. Tak ubrań, to się nie szyło. Tylko tyle co dla dzieci się szyło albo przerabiało. A tak to ubrania się kupowało. Przerabiało się nie raz. Załatało się, skróciło, wyprało i było. Jak to się mówi, "jak się staje, tak się kraje"

Pani Krystyna, gmina Stawiguda


Featured Posts
Sprawdź ponownie wkrótce
Po opublikowaniu postów zobaczysz je tutaj.
Recent Posts
Search By Tags
Nie ma jeszcze tagów.
Follow Us
  • Facebook Classic
  • Twitter Classic
  • Google Classic
bottom of page